Partia Zbigniewa Ziobry bierze się do organizacji pozarządowych. Twierdzi, że działają one na rzecz "obcych sił", i chce wprowadzić przepisy o jawności wpłat z zagranicy.
To kolejny – po żądaniu wypowiedzenia konwencji o przeciwdziałaniu przemocy – pomysł środowiska Ziobry, który nie był wcześniej uzgodniony z resztą rządu. Wzorem dla Ziobry są Węgry, gdzie NGO-sy (skrót od non governmental organization) są przez władzę piętnowane.
Projekt nowego prawa zapowiedział Michał Woś, minister środowiska i poseł Solidarnej Polski. – Tajemnicą poliszynela jest, że duża część organizacji ekologicznych właściwie działa po to, żeby wykonywać pewne polecenia wielkiego biznesu, wielkiego kapitału czy możnych tego świata – mówił w piątek w Polskim Radiu. Nie podał żadnych przykładów, poprzestając na insynuacjach: – Te nieuczciwe organizacje trzeba po prostu wskazać palcem. Nie ma nic ważniejszego w demokracji niż transparentność finansów (...). Ta wiedza się należy Polakom – powiedział, dodając do ekologów organizacje wspierające ruchy LGBT. – To jest ważne dla środowiska politycznego Solidarnej Polski. Wiemy, że na świecie są wielkie organizacje lewicowe, które masowo finansują różnego rodzaju przedsięwzięcia związane z ideologią, chociażby ideologią LGBT i innymi – wyliczał.
Woś i Ziobro zorganizowali konferencję. Ogłosili, że Ministerstwo Sprawiedliwości będzie publikować rejestr organizacji pozarządowych, w którymi będzie można sprawdzić, z jakiej puli finansowane są ich działania. W komunikacie po konferencji czytamy, że fundacja lub stowarzyszenie, które nie udostępni danych finansowych, będzie podlegać karze od 3 do 50 tys. zł. Rejestr ma zawierać informacje o źródle dofinansowania, kwocie, przeznaczeniu i miejscu wydatkowania. Organizacja będzie musiała wystąpić do ministerstwa z wnioskiem o wpisanie do wykazu w ciągu 14 dni od otrzymania pierwszego wsparcia z zagranicy. I najważniejsze: dopiero po złożeniu takiego wniosku będzie mogła korzystać z otrzymanych środków. To znaczy, że działalność z definicji niezależnych organizacji będzie uzależniona od decyzji władzy.
Ziobro i Woś chcą też, by organizacje, które otrzymują wsparcie z zagranicy, musiały umieszczać informacje o tym na swojej stronie internetowej. A jeśli ich działalność będzie w ponad 30 proc. finansowana ze środków zagranicznych, taka informacja powinna zostać zamieszczona również na rozpowszechnianych przez nie dokumentach oraz podana do wiadomości przed wystąpieniem publicznym przedstawiciela organizacji. Taka organizacja nie będzie mogła udzielać wsparcia partiom politycznym, komitetom wyborczym oraz komitetom inicjatyw ustawodawczych obywateli.
Ziobro nie ukrywał, że wzorem dla niego są Węgry. Autorytarny rząd Victora Orbána podobne przepisy wprowadził już w 2017 r. Informacje o zagranicznych darczyńcach służą władzy jako argument przeciwko niezależności organizacji. Na Węgrzech na głównego wroga kreowany jest George Soros, sponsor wielu inicjatyw prodemokratycznych. Również w Polsce Soros jest obiektem licznych ataków polityków Zjednoczonej Prawicy. W putinowskiej Rosji organizacje finansowane ze źródeł zagranicznych są delegalizowane i oskarżane o szpiegostwo.
Proponowanym wymogom nie będą podlegać organizacje finansowane ze źródeł polskich, a więc m.in. przez rząd np. z funduszy resortu sprawiedliwości.
Prezentując ustawę Ziobro - tak jak Woś w radiu - insynuował. Mówiąc o polskich NGO-sach odwołał się do "historycznych przykładów organizacji pacyfistycznych na Zachodzie, które w czasie zimnej wojny działały na rzecz Związku Radzieckiego".
Ziobro ma też nadzieję „że ustawa znajdzie poparcie koalicji rządowej”. Nasi rozmówcy z obozu władzy mówią, że nie znają projektu. – Ziobro nie położył tej propozycji na stole podczas negocjacji koalicyjnych – słyszymy w PiS. Z naszych informacji wynika, że i Solidarna Polska, i Porozumienie przedstawiły już te kwestie programowe, na których najbardziej im zależy.
– To pewnie kolejny element podkreślenia swojej podmiotowości w rozmowach koalicyjnych, tak samo jak narzucili temat wypowiedzenia konwencji antyprzemocowej – mówi jeden z naszych rozmówców. Zaznacza, że na razie żadne decyzje w obozie władzy nie zapadły, a cała dyskusja może rozbić się o szczegóły projektu.
Wystąpienie partii Ziobry to nie pierwszy w czasach rządów PiS atak na niezależne organizacje kontrolujące władzę. W 2016 r. TVP insynuowała, że w NGO-sach działa „układ powiązań rodzinno-towarzyskich”. Nagonce sprzeciwił się wtedy wicepremier Piotr Gliński. Ale już wówczas w rządzie Beaty Szydło powstał plan powołania Narodowego Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Miała to być forma kontroli państwa nad niezależnymi organizacjami.
Według obecnych przepisów każda organizacja pozarządowa musi składać sprawozdanie finansowe w urzędzie skarbowym. Zdaniem autorów ustawy to nie wystarczy, bo do takiego sprawozdania nie każdy ma dostęp.
– W tym projekcie nie chodzi o transparentność, bo już teraz organizacje muszą publikować swoje sprawozdania finansowe oraz wykazywać źródła większych darowizn – ocenia Małgorzata Smolak, prawniczka od lat współpracująca z organizacjami ekologicznymi. Zwraca uwagę, że wystarczy polski pośrednik w przepływie zagranicznych pieniędzy, żeby organizacja umknęła rejestrowi. – W ten sposób napiętnowane będą organizacje, które rzetelnie wykazują swoje zagraniczne finansowanie – podsumowuje.
Z kolei Katarzyna Batko-Tołuć (Watchdog Polska) ostrzega: – Przykład Rosji pokazuje, jak to się może skończyć. I choć w Polsce to raczej niemożliwe, warto, by obywatele rozumieli, że podobne rozwiązania powodują, że obecnie świetna rosyjska organizacja Memoriał, która zbiera ze strzępków dokumentów dane o osobach zesłanych w czasach stalinowskich na Syberię czy zamordowanych w Katyniu, właśnie boryka się z ogromnymi karami za nieoznaczanie się jako agent zagranicy w mediach społecznościowych.