Sprawa radnej powiatu malborskiego, która nie chciała założyć maseczki, trafi do sądu. Policja potwierdza, że będzie wniosek o ukaranie. Radna mówi nam, że niczego w swoim zachowaniu by nie zmieniła. Raczej ze spokojem czeka na wyrok sądu.
25 września na posiedzeniu Rady Powiatu Malborskiego doszło niespotykanej tu wcześniej sytuacji. W trakcie obrad pojawił się policjant, który chciał porozmawiać z radną Agnieszką Grzegorzewską. Jego wizyta była konsekwencją wymiany słów z początku sesji, gdy radny Janusz Kasyna prosił o „zdyscyplinowanie” koleżanki ław samorządowych, by zasłoniła usta i nos.
Policjant na prośbę przewodniczącego Rady Powiatu opuścił salę obrad, ale poczekał i po zakończeniu posiedzenia zaprosił Agnieszkę Grzegorzewską do radiowozu. Tam „zaproponował” mandat, jednak radna go nie przyjęła.
- Na miejscu policjant sporządził notatkę. W tej sprawie będzie skierowany wniosek o ukaranie do sądu – wyjaśnia nam asp. Sylwia Kowalewska, rzeczniczka prasowa KPP Malbork.
Jeszcze raz zachowałabym się tak samo. Po tej sesji dostałam dużo pozytywnych opinii i z Malborka, i z Polski. Rozporządzenie, które nakazuje nosić maseczki, ogranicza nasze prawa obywatelskie. Jest niezgodne z ustawą i Konstytucją. Jeżeli już mówimy o przepisach ustawowych, to można by stosować ustawę o sanepidzie, ale tam są zapisy dotyczące osób chorych – mówi Agnieszka Grzegorzewska.
Radna bez wątpienia zalicza się do grona tzw. koronasceptyków, chociaż jeszcze kilka miesięcy tak nie było.
- Ja uważam, że to, co w marcu zrobiono [tzw. lockdown – red.], było raczej słuszne, bo nie wiedzieliśmy, z czym mamy do czynienia. Ale minęło ponad pół roku. Zaczęłam się temu wszystkiemu przyglądać i wyciągać wnioski. Śmiertelność na sam COVID jest niewielka. Wielkim problemem jest co innego – utrudniony dostęp do służby zdrowia. Chorzy nie mają dostępu do przychodni - mówi Agnieszka Grzegorzewska.
Radna ubolewa, że obecnie nie mówi się o "epidemii raka, chorób serca, epidemii otyłości i konieczności zdrowego żywienia". Wylicza, że w Polsce dziennie umiera średnio 1200 osób, z czego ok. 600 na choroby układu krążenia, a ok. 300-400 na raka.
- Długotrwały stres, który jest spowodowany straszeniem nas liczbą zachorowań przez telewizję i inne media, również odbija się na naszym zdrowiu - dodaje. - Po drugie, mówmy o stratach finansowych z powodu COVID wynikających z mniejszego wpływu podatków, ponieważ Polacy mniej zarobili. My w powiecie obcięliśmy budżet na 2020 r. o 3,5 mln zł z tego powodu, ale np. w Gdańsku to jest 250 mln zł. Osobiście odczuwam też inflację, życie staje się coraz droższe.
Zewsząd, także od wielu lekarzy, w tym profesorów, płyną apele, by zasłaniać usta i nos w trosce o innych, jeśli nawet nie o siebie. Bo materiał maseczki przynajmniej w jakimś stopniu może powstrzymać transmisję wirusa. Radna Grzegorzewska ma odpowiedź i na to.
Nie ma żadnych dowodów naukowych, że ta maseczka chroni. Poza tym, jak widzę osoby, które wielokrotnie używają jednorazowych maseczek, wyciągają je brudne z kurtek czy dżinsów, to według mnie to jest dopiero siedlisko bakterii – uważa Agnieszka Grzegorzewska. - Jest też wiele luk w przepisach. Obecny przepis jest wadliwy, dlatego sądy nie karzą ludzi, bo rozporządzenie nie może być ważniejsze od ustawy, a jeszcze nad ustawą jest Konstytucja.
I dlatego też radna raczej jest dobrej myśli, pomimo zapowiedzi policji o skierowaniu wniosku do sądu. Zanim to nastąpi, policjant prowadzący sprawę będzie musiał wezwać Agnieszkę Grzegorzewską na przesłuchanie do komendy. A póki co, radna jeszcze wraca do sesji.
- Dla mnie hipokryzją jest to, że radny Kasyna, który zawiadomił policję, sam nie nosi maseczki, tylko przyłbicę, czyli ma cały nos na wierzchu. Natomiast nie dziwię się temu, co mówił radny Duda. Wiem, że lekarze mają dużo pracy i dużo stresu, co jednak nie zwalnia ich i nas wszystkich z logicznego myślenia - bez ogródek dzieli się swoją opinią Agnieszka Grzegorzewska.
Onet zapytał dyrektora szpitala w Kartuzach o komentarz. Paweł Witkowski mówił w rozmowie z Onetem, że wszystkich koronawirusowych sceptyków zaprosiłby na dyżur. "Chciałbym zaprosić takiego niedowiarka, by zobaczył jak w ciągu 12 godzin z człowieka, który ze mną rozmawia i ma gorączkę, robi się człowiek, którego trzeba zaintubować, oddycha za niego maszyna i ma 80 procent saturacji na 100-procentowym tlenie. Czyli jest w bardzo ciężkim, krytycznym stanie" - mówi.
Grzegorzewska: Oczywiście poszłabym na taki dyżur, by zobaczyć, jak to wygląda. Dałoby mi to większą perspektywę.
Dlaczego więc Grzegorzewska jako osoba publiczna najpierw (jeszcze przed deklaracją w sprawie maseczek) nie zdobędzie "większej perspektywy" i na własne oczy przekona się, czy i jak bardzo groźny jest koronawirus?
- Myśli pan, że mnie wpuszczą do szpitala? To nie takie proste - pada odpowiedź.
***
Głupoty malborskiej radnej nie da się skomentować. Bardzo potrzebuje edukacji z poziomu szkoły podstawowej. Liczymy, że wymiar sprawiedliwości oceni sprawę obiektywnie i wyda rozstrzygnięcie, które wszystkim koronasceptykom pokaże, że z masowymi zachorowaniami w dobie pandemii i masowymi zgonami nie robi się polityki. Nawet takiej głupiej.