Rusza szczepienie drugą dawką przypominającą dla osób powyżej 12 lat, a to ważne, bo systematycznie przybywa zakażonych koronawirusem. - Tych zachorowań nie dość, że jest więcej, to one są najczęściej z wysoką gorączką - bardzo grypopodobne. Wychodzą nam 'covidy' w tym momencie - mówiła w TOK FM Joanna Szeląg.
Minionej doby badania potwierdziły 5861 zakażeń koronawirusem, w tym 1235 ponownych. Zmarło 17 osób z COVID-19 - poinformowano w czwartek na stronach rządowych. Wykonano 17 029 testów w kierunku SARS-CoV-2. Tydzień temu, 8 września, informowano o 4227 zakażeniach koronawirusem. Zmarło 25 osób z COVID-19. - Od 16 września wprowadzamy szczepienie drugą dawką przypominającą dla osób powyżej 12 lat, które przyjęły podstawowy schemat szczepienia i pierwszy booster. Dawką tą będziemy szczepić na razie tylko w wersji BA.1 - powiedział w czwartek minister zdrowia Adam Niedzielski.
Na decyzje resortu zdrowia dotyczącą szczepień czekali nie tylko pacjenci, ale i lekarze. Wśród nich Joanna Szeląg, lekarka rodzinna z Białegostoku i ekspertka Porozumienia Zielonogórskiego. - Widzimy trend wstrzymywania się ze szczepieniami, czekania, zastanawiania się. Zainteresowanie szczepieniami jest zdecydowanie mniejsze. Uważam, że m.in. długo brakowało informacji na temat nowych szczepień, co spowodowało, że ludzie nie do końca wiedzą, na co się zdecydować - mówiła w TOK FM, w rozmowie z Adamem Ozgą.
Czekanie nie jest dobrym rozwiązaniem, bo systematycznie przybywa zakażeń. A na dodatek - jak poinformowała Szeląg, "pacjenci chorują dość ciężko, inaczej niż na przykład wiosną". - Tych zachorowań nie dość, że jest więcej, to one najczęściej są z wysoką gorączką - bardzo grypopodobne. Wychodzą nam 'covidy' w tym momencie - stwierdziła.
Przypomniała, że nowe szczepionki, które mają pomóc w walce z wariantem omikron, są przeznaczone wyłącznie dla osób, które mają za sobą cały cykl szczepień pierwszym wariantem wakcyny. - A przecież niewątpliwie zaszczepienie się zwiększa odporność. Nie ma co do tego wątpliwości. Długie czekanie nie ma sensu - przekonywała.
Ekspertka Porozumienia Zielonogórskiego gorzko oceniła, że "niestety pandemia nie nauczyła nas podstawowych zasad epidemicznych". - Jeżeli jestem przeziębiony, to zakładam maseczkę, gdy idę do ludzi. To byłaby złota zasada - mówiła, zachęcając do noszenia maseczek w miejscach publicznych i ostrzegając, że niebawem sytuacja może być jeszcze groźniejsza.
- Nie tylko COVID-19 się nie skończył, ale zaraz będziemy mieli grypę. Okres epidemii koronawirusa nam "wyciszył" grypę, bo maseczki były obowiązkowe. W tej chwili, jeżeli ludzie nie będą myśleli też o innych, to pewnie grypa zbierze swoje żniwo - oceniła Joanna Szeląg.
Warto przypomnieć, że Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego Państwowego Zakładu Higieny informował przed rokiem, że w ostatnim przed pandemią COVID-19 sezonie grypowym, czyli od jesieni 2019 do grudnia 2020 w Polsce odnotowano łącznie ponad 4 mln 850 376 zachorowań lub podejrzeń zachorowań na grypę.