Tatiana Slowi z Radia Gdańsk rozmawia z Piotrem Barszczewskim prezesem zarządu Fundacji Zbieramy Razem
- RAZEM ŁATWIEJ, Tatiana Slowi, dzień dobry. Dziś w „RAZEM ŁATWIEJ” o fundacji ZBIERAMY RAZEM. Ta fundacja crowdfundingowa niedawno obchodziła swoje dziesięciolecie. Z jej prezesem i założycielem, Piotrem Barszczewskim, rozmawiam dziś o tym, jak pomagać i jak nie pomagać. Jak sprawdzać tych, którym wrzucamy pieniądze do puszki lub przelewamy na ich konta.
- Dzień dobry, bardzo dziękuję za zaproszenie. Dla nas jest to ogromna radość, że mogę przybliżyć słuchaczom radia naszą działalność przede wszystkim.
- ZBIERAMY RAZEM właściwie wasza celowość, wasz charakter już jest w samej nazwie. Ale mimo wszystko zapytam, od kiedy istniejecie i czym się zajmujecie?
- Istniejemy już od dekady. We wrześniu minęło równe 10 lat naszej działalności. Fundacja ZBIERAMY RAZEM powstała z myślą o tych, którzy potrzebują pomocy w różnych naszych aspektach życia. Od zdrowotnych przez pomoc społeczną, poprawy jakości życia. Pomagamy osobom chorym z niepełnosprawnościami, dzieciom oraz dorosłym w trudnej sytuacji życiowej. Naszą misją jest wspieranie ich w walce z chorobami, problemami społecznymi, a często nawet w codziennym funkcjonowaniu. Nie odwracamy głowy, jeżeli gdzieś na mieście, tak jak dzisiaj jesteśmy, widzimy, że kogoś nie stać na przysłowiowe masło czy bułkę i odchodzi od kasy. Po prostu wyciągamy kartę fundacyjną i robimy mu sprawunki.
- W jaki sposób można zostać Waszym beneficjentem? To znaczy, jeżeli ktoś potrzebuje pomocy, to jak można się do Was zgłosić i jakie warunki trzeba spełnić?
- Do nas zgłaszają się podopieczni dzwoniąc lub pisząc maila, że potrzebuje pomocy. Czasami te maile są lakoniczne, króciutkie. Wtedy sprawdzamy, jeżeli podane jest imię i nazwisko, daną osobę i się okazuje, że ta dana osoba sobie obsiadła kilka wiodących fundacji, które działają podobnie jak i nasza. Wtedy to jej pomocy odmawiamy, bo wiemy, że to jest po prostu żerowanie na tym, kto zbierze, da te pieniądze 1,5% i jest problem zawsze później z wydatkowaniem tych środków. My pokazujemy, ile na naszej stronie mamy środków, czyli jeżeli nazbieraliśmy 10 tysięcy, to jest to pokazane. Inne fundacje tego nie robią. No, niektóre wiodące fundacje również widzimy, czy nawet firmy, żeby nie wymieniać nazwy, również crowdfundingowe, wiodące. Nie wiem, jaki mechanizm jest sprawdzania, czy te dane osoby potrzebują w danej chwili tych pieniędzy na leczenie, czy na własne potrzeby. Wiemy natomiast, jak łatwo tam zostać podopiecznym. Po prostu trzeba by wypełnić formularz, no i to wszystko. Napisać oczywiście jakiś tkliwy apel, no i zbiórka jest uruchamiana, środki są gromadzone, ludzie wpłacają.
- A jak wy sprawdzacie jeszcze? No bo tak, ktoś do Was pisze, widzicie już, że nie jest na żadnym innym portalu, nie zbiera, ale pisze, że może mu pomóc tylko operacja w pewnym dalekim kraju…
- Jak to sprawdzić? W bardzo łatwy sposób. Żądamy po prostu wypełnienia takiego kwestionariusza, czyli zawierającego dane imię i nazwisko, numer dowodu, PESEL. To jest automatycznie sprawdzane w naszych systemach, bo jeżeli ktoś poda fałszywe nazwisko, imię, fałszywy numer PESEL-u, czy numeru dowodu osobistego, system automatycznie to odrzuca. To jest nasz autorski program.
I oczywiście opisać swoje choroby, swoją potrzebę, swój stan rodzinny, no i przesłać nam dokumentację medyczną. Taka dokumentacja medyczna jest konsultowana tutaj w trójmiejskich szpitalach. No i zazwyczaj, jeżeli się potwierdzi, że rzeczywiście jest tam taka potrzeba leczenia, że ta choroba jest groźna, że potrzebuje natychmiastowej reakcji i, co się rzadko oczywiście zdarza, że tej w Polsce choroby nie leczymy, wtedy my zbieramy na leczenie za granicą. W naszej krótkiej, dziesięcioletniej karierze fundacji mieliśmy tylko takie dwa przypadki, ale to tylko dlatego, że rodzina miała już sponsora na operację. Tylko warunek był, że ten sponsor musi przelać pieniążki do fundacji, gdy sobie rozliczy tę darowiznę od fiskusa.
- A jak często zdarza się, że ktoś wam pisze, że jego choroby nie leczy się w Polsce, że ta zagraniczna placówka, to jest ostatnia deska ratunku, a wy konsultujecie sprawę w polskich szpitalach i mówią, no nie do końca, można to leczyć u nas?
- Był taki problem, gdzie wszyscy leczyli glejaka w Meksyku w Monterrey, żeśmy przeprowadzili dochodzenie. Co się okazuje - oczywiście była klinika założona przez pewnego Polaka, który stracił wykonywanie prawa zawodu w Stanach Zjednoczonych, wyemigrował do Meksyku, stworzył sobie, nawet tutaj nie omieszkam użyć takiej nazwy, w takiej budzie, takiej ruderze, wielką klinikę. Polacy przyjechali tam za grube miliony, te grube miliony były zbierane w bardzo wiodącej fundacji. Jeżeli tak leczą glejaka, to powiedziałem, że mają nagrodę Nobla, od razu na miejscu. Zażądaliśmy udostępnienia dokumentacji, statystyk. Powiedzieli, że nie mają czasu, oni się zajmują leczeniem. Poinformowaliśmy, że wyślemy do tego Meksyku specjalistów, którzy by chcieli się przyjrzeć tym operacjom, wtedy kontakt się urwał.
- Jak pomagać, jak nie pomagać? Zacznijmy od tych najprostszych spotkań z człowiekiem z puszką pod sklepem tym czy innym. Czy fundacje wciąż prowadzą tego typu zbiórki?
- Tak, jak najbardziej. Zbiórka musi być zarejestrowana na portalu zbiórki.gov.pl, utrzymać numer i łatwo sobie sprawdzić na telefonie, wchodząc sobie na zbiórki.gov i spisać ten numerek, który jest na puszce lub na identyfikatorze i ten numerek powinien odpowiadać konkretnej zbiórce, która musi być aktualna, bo często się spotykam z chodzącymi po monciaku w Sopocie z puszkami. Zbierają na chore dzieci, ja podchodzę, siadam sobie później w kawiarni i sprawdzam. Okazuje się, zbiórka gdzieś tam wzięta, zakończona dawno, nierozliczona, również z wiodącej fundacji.
- Co powinno wzbudzić nasze podejrzenie, bo spotykamy się z zbiórkami, to dosyć często ostatnio, na przykład na skrzyżowaniach, samochody stają na czerwonym świetle, nagle ktoś puka w okno, ma z sobą puszkę, ale trochę mało czasu, żebyśmy się jej przyjrzeli… Wrzucać czy nie wrzucać?
- Raczej nie, nie wrzucać. Nie jesteśmy w stanie w tym momencie sprawdzić, czy ta zbiórka jest legalna, czy nielegalna, czy fałszywa, ja tak nie robię po prostu, nie otwieram nawet okna. To są ludzie, którzy po prostu naciągają i liczą właśnie na ten efekt takiego zaskoczenia, czyli kierowca jest zaskoczony, ale z drugiej strony to jest coraz mniej, ludzie już nie noszą gotówki przy sobie. Częściej już widać z czytnikiem, czy z telefonem na wgranym takim oprogramowaniem POS. A żeby taki czytnik mieć, no to trzeba spełnić naprawdę warunki wobec banku. Bank wnikliwie sprawdza, czy dana fundacja jest fundacją uprawnioną do zbiórek. Także tutaj nie ma jakiegoś niebezpieczeństwa, jeżeli chodzi o puszki. Gdzieś tam się zdarzą, pewnie ktoś tam wrzuci, no ale to już na własną odpowiedzialność. Bardziej tutaj się obawiam zbiórek typowo internetowych, bo tutaj zbieramy na wszystko. Trzeba być czujnym i my tą czujność na każdym etapie gdzieś tam zachowujemy.
Spotykamy się nawet z takimi, może nie oszustwa, tylko nadużywaniem zaufania fundacji, że fundacja prężnie zadziałała w ciągu tam paru miesięcy, tygodni, czy tam nawet dni zebrała pokaźną sumę pieniędzy na rehabilitację i raptem cel zbiórki, czy cel pomocy, bo dzwoni do nas czy tata, czy mama, że fajnie, nawet nie powie, że dziękuję, że widzimy, że pieniądze zostały zebrane, prosimy o przelanie i numer konta podaje. To jest w ogóle bardzo dziwne podejście. Odmawiamy.
To kończy się na tym, że to może jednak by kupili jakieś urządzenie medyczne, niektóre rehabilitacje. Mi się już światełko zapala, bo urządzenie rehabilitacyjne, które kosztuje 30 czy 40 tysięcy, czy jakiś nowoczesny aparat słuchowy czy coś, doskonale wiem, że zostanie sprzedany, a pieniądze pójdą na inny cel, bo to w końcu lepiej mieć połowę nawet tej ceny niż całość. Kończy się wtedy na skargach do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, tutaj mam takie nawet skargi, do Departamentu Społeczeństwa Obywatelskiego, nam to zajmuje miesiąc, dwa do wyjaśniania tych spraw. Oczywiście przyznają nam rację. Nasze działania właśnie tak, a nie inaczej. Nie możemy przekazywać pieniędzy, które dali nam darczyńcy. Takie dziwne jakieś sprawy. Dużo takich jest. Zbieramy na protezę, mama chce rower, mama chce basen opłacić czy coś.
Tłumaczę, że pewne rzeczy wynikające z tego, że się posiada dziecko, to tak jak każda rodzina, musi ułożyć na dziecko.
- Czy zdarza wam się w takich przypadkach na przykład zwracać te pieniądze darczyńcom? Bo wiecie, że nie jesteście ich w stanie spożytkować na cel, na który zbieraliście.
- Były przypadki, że zbierała mama na dziecko, które jej zmarło. Nie powiadomiła nas. Zostaliśmy poinformowani przez policję, że ta osoba nie żyje. Oczywiście wiedzieliśmy, kto na to dziecko przekazał. Wystąpiliśmy indywidualnie o wycofanie, że mogą sobie wycofać, napisać do nas pismo reklamacyjne. To nie, proszę przeznaczyć to na cele statutowe i te pieniądze idą na cele statutowe, czyli dla innych, na których się słabo zbiera. Zazwyczaj to są osoby gdzieś tam w podeszłym wieku. Nie chorują na raka, nie chorują na jakieś inne śmiertelne choroby, ale pomóc trzeba, bo niedostatek. U nas takie jest przeświadczenie, że wiadomo, najlepiej to dziecko, chore, płaczące, modlące się. Rak, śmiertelnie, wszyscy się rzucają, bo jak ona się rzuciła, czy ta osoba się rzuciła, czy tamta, to ja nie będę gorszy. Czyli taki efekt psychologiczny. Na kogo chcemy wrzucać, a na kogo mniej?
- Pamiętam, że obserwowałam kiedyś jak wybierane są urodziny i beneficjenci szlachetnej paczki, że na początku bardzo często ludzie wybierają te miejsca, gdzie mogą kupić zabawki, ubrania dla dzieci, potem jakieś rzeczy, które pomagają matkom, natomiast na samym końcu zostawała na przykład tona węgla dla matki z dwojgiem dorosłych synów, ale obaj niepełnosprawni intelektualnie. I zastanawiam się, że właściwie systemowo to oni są najgorsi do zaopiekowania, to znaczy właściwie nimi powinniśmy zająć się w pierwszej kolejności, bo oni faktycznie nie mają dla siebie innego miejsca.
- Dokładnie tak jak pani redaktor zauważyła. My jesteśmy fundacją od 10 lat. Na początku były też osoby, dzieci, ale jeżeli niektóre się fundacje tak rozrosły, takie zbiórkowe, które działają na takiej samej zasadzie jak my, mają tak bezwzględny ten marketing. Myśmy zostali z osobami starszymi, których oni nie chcą brać. Pamiętam jak dziś mieliśmy przypadek dziewczynę 26 lat ze słoniowacizną. Potrzebny był taki specjalny kombinezon, niedrogi kombinezon, dwadzieścia parę tysięcy. Ona prosiła usilnie, żeby założyć jej tę zbiórkę w innej takiej wiodącej fundacji. Dobra, no jak chcesz, no to zakładamy. I czekaliśmy miesiąc, nie ma tego apelu, nie ma, w końcu dzwonię tam do prezes. A nie, nie, nie, my teraz z glejakiem zbieramy, czy tam z siatkówczakiem. Przerwaliśmy natychmiast współpracę, bo to nie jest podejście. No i sami żeśmy nazbierali, sami żeśmy kupili.
- No tak, ale te fundacje zbierają, ciekawe jaki procent one z tego mają? Muszę zadać to pytanie.
- A to naturalne pytanie. Jak ja bym napisał na przykład w apelu na swojej zbiórce, słuchajcie, dajcie mi na prąd, czy dajcie mi na nowy komputer, czy na oprogramowanie, nikt by nie zareagował, czy na remont jakiś tam inny. Aczkolwiek na dziś tego nie potrzebujemy dla siebie, jak to na skonsumowanie przez fundację. Fundacja jedyne ponosi pieniążki to na księgową, księgowość musi być i to wszystko w zasadzie. Nie ma żadnych jakichś tam, ja pracuję non-profit, łatwo to sprawdzić na stronie NiWu, gdzie fundacje OPP, czyli Organizacje Pożytku Publicznego są zobowiązane umieszczać sprawozdania finansowe i tam jest umieszczone ile jest na pensje, ile jest wydane na pomoc dla podopiecznych. Lub na naszej stronie internetowej to sprawozdanie jest również powielone.
- Tak to wygląda u was, jak wygląda u innych fundacji też trzeba po prostu zaglądać.
- Tak dokładnie trzeba sprawdzać, tych fundacji jest około 8-10 tysięcy, gdzie w tych granicach wystarczy wpisać numer KRS danej fundacji lub nazwę, wyświetli się, przejrzy sprawozdania i na pewno się tam w głowie rozjaśni.
- Niektórzy się na pewno, przepraszam bardzo, zdziwią się jak wezmą niektóre popularne fundacje ile pieniędzy idzie właśnie na utrzymanie, na zarząd, na pensje. Odruch serca jest ważny i warto go w sobie pielęgnować, ale być może nieść tak za tym odruchem i sprawdzić po drodze.
- Trzeba sprawdzać, to są pieniądze, ktoś kto ciężko na nie zapracował i przekazując na pomoc drugiej osoby chciałby wiedzieć, że te pieniądze gdzieś tam zostały spożytkowane zgodnie z wolą i zgodnie z prośbą tego podopiecznego, a nie, że sobie fundacja zabrała jakiś tam procent.
- Fundacja Zbieramy Razem, w jaki sposób można was wesprzeć?
- Poprzez darowiznę na poszczególnych naszych podopiecznych, na stronie naszej zbieramyrazem.org, jest wyszczególniona lista, nasze projekty. W tej chwili mamy dwa wiodące projekty, jeden już został zakończony, to jest ośrodek naturoterapii i integracji społecznej na Podlasiu, w oparciu o takie domki mobilne. Ośrodek służy naszym podopiecznym i rodzinom w ramach takich urlopów wytchnieniowych, mogą sobie jechać, wypocząć i po prostu funkcjonować. W tej chwili budujemy, remontujemy taki dom, to jest Bezpieczna Przystań we Fromborku. Ma służyć osobom, które ulegają przemocy domowej, czyli gdzieś tam mamy, czasami ojcowie. Jest zapotrzebowanie na tego typu, po prostu są wyrzucani z domu, nie wiedzą gdzie się podziać. Działamy z taką fundacją osób wspierających sercem Efekt Motyla, prezes tej fundacji sama była ofiarą przemocy domowej, nas zainspirowała i po prostu podpisaliśmy porozumienie i razem współdziałamy w tym zakresie.
Mam nadzieję, że uda nam się pomóc ten problem gdzieś tam naświetlić, bo to jest bardzo poważny problem, ukrywany ten problem gdzieś w czterech ścianach. No jak trafiają do nas już trzy, cztery przypadki, mieliśmy takich osób, no to naprawdę terapia tych osób jest bardzo ciężka i długotrwała i żeby te osoby z powrotem uwierzyły w siebie i zaczęły normalnie funkcjonować gdzieś tam w społeczeństwie. My będziemy takim osobom dawać schronienie przez trzy miesiące, plus pomoc, wsparcie psychologiczne. Później te osoby muszą się zacząć już sami ogarniać i funkcjonować w naszym społeczeństwie.
- Przypomnę, że rozmawiał ze mną prezes fundacji Zbieramy Razem Piotr Barszczewski, audycję przygotowała i przedstawiła Tatiana Slowi.