Za nami strajk ostrzegawczy pielęgniarek i położnych. Jutro na nadzwyczajnym posiedzeniu zbierze się Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, który zatwierdzi dalsze działania protestacyjne i strajkowe.
W miniony wtorek sejmowa większość odrzuciła poprawki Senatu do nowelizacji Ustawy o minimalnych wynagrodzeniach medyków. O przyjęcie poprawek apelowały m.in. pielęgniarki oraz ratownicy medyczni, którzy protestowali tego dnia przed Sejmem.
Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych zapowiedział, że już w piątek zapadną decyzje na temat dalszych odsłon protestu tych grup zawodowych. Zdecyduje o tym Zarząd Krajowy OZZPiP.
Szefowa związku Krystyna Ptok, komentując wyniki sejmowego głosowania, stwierdziła, że przegrana bitwa nie oznacza przegranej wojny. Podkreśliła też, że środowisko jest "szczególnie bulwersuje wspomnienie ubiegłorocznych oklasków dla nas za walkę z pandemią, zestawione z wczorajszymi głosowaniami w Sejmie".
Ptok przypomniała też, że przeciwko poprawkom Senatu zagłosowali politycy PiS związani z ochroną zdrowia: były minister zdrowia Łukasz Szumowski, byli wiceministrowie zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko i Bolesław Piecha, przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia Tomasz Latos, endokrynolog Czesław Hoc, lekarz chorób wewnętrznych Katarzyna Sójka, internistka, alergolog i pulmonolog Anna Dąbrowska-Banaszek, lekarka rodzinna Elżbieta Płonka i farmaceuta Paweł Rychlik.
Przypomnijmy, że 7 kwietnia odbył się strajk ostrzegawczy pielęgniarek i położnych. Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych domaga się m.in. zmiany sposobu naliczania wynagrodzeń pielęgniarek na taki, który będzie uwzględniał ich staż i warunki pracy. Bo teraz więcej zarabiają te z mniejszym doświadczeniem, ale z wyższym wykształceniem, przez co pielęgniarki, które przed laty kończyły szkoły medyczne, czują się poszkodowane.