Blisko tysiąc osób zmarło już w Polsce w tym sezonie z powodu grypy i powikłań po tej chorobie. Jak alarmuje Główny Inspektor Sanitarny dr Paweł Grzesiowski, to więcej niż w ubiegłym roku. GiS chce zapanować nad epidemią i uzgadnia plan. Może wrócić część obostrzeń z pandemii COVID-19.
- Przychodnie i szpitale byłyby otwarte tylko dla pacjentów oraz personelu - mówi Grzesiowski w rozmowie z Radiem ZET, choć podkreśla, że "mowa oczywiście o placówkach, gdzie sytuacja jest najbardziej dramatyczna". - Przede wszystkim należy powoli ograniczać odwiedziny i ogólnie ruch osób, które nie muszą teraz przebywać w podmiotach leczniczych. O tym wszystkim oczywiście decyduje dyrektor danej placówki - dodaje.
Wszystko dlatego, że z uwagi na rosnącą liczbę chorych, lecznice są przeciążone i nie nadążają z przyjmowaniem nowych pacjentów. Dramatyczna sytuacja jest m.in. w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Lublinie. Tamtejsi medycy przyznają, że takiej sytuacji "nie było od lat". Np. na oddziale chorób zakaźnych brakuje łóżek. Leżą tam głównie pacjenci niezaszczepieni bądź z zagrażającymi życiu powikłaniami. Choroba atakuje już bowiem nawet mózg. - Objawy? Nie pamiętam - tak odpowiada jedna z pacjentek.
Grzesiowski zaznacza też, że choć generalnie zakażeń jest więcej niż przed rokiem, to nie da się tego tak łatwo porównać ze statystykami np. sprzed pandemii. - Zmieniamy system monitorowania zakażeń. Wprowadzany jest w tej chwili model cyfrowy, co oznacza, że lekarz codziennie z gabinetu sprawozdaje do Centrum e-Zdrowie swoje wykonane konsultacje - tłumaczy lekarz.
Według systemu e-zdrowie w styczniu lekarze rozpoznawali ok. 50 tysięcy przypadków grypy tygodniowo. To pięć razy więcej niż jeszcze w listopadzie 2024 roku. Nadal dominuje grypa typu A.