Większym problemem niż wirus z Chin może się okazać nadchodzący szczyt zachorowań na grypę – ostrzegają epidemiolodzy. Od początku roku z jej powodu zmarło już 10 osób.
Jak informuje PAP, z danych PZH Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wynika, że w ostatnim tygodniu stycznia na grypę zachorowało ponad 204 tys. osób. „Dla porównania, tydzień wcześniej było to 127 tys., a w pierwszym tygodniu nowego roku 89 tys. W lutym może być ich jeszcze więcej”.
Niepokojące według ekspertów jest to, że choroba się rozszalała u naszych sąsiadów. W Czechach i na Ukrainie ogłoszono już epidemię. Do Polski wciąż napływają obywatele z Ukrainy do pracy. Z kolei Czechy to coraz popularniejsze miejsce dla polskich narciarzy, a w okresie ferii ryzyko przywleczenia choroby do naszego kraju rośnie.
Pod koniec stycznia Eva Gottvaldova, szefowa głównego inspektoratu sanitarnego Czech przyznała, iż grypa zagraża im bardziej niż koronawirus. 12 osób z jej powodu zmarło, 57 jest w stanie krytycznym, a w ciągu tygodnia zachorowalność wzrosła o 30 proc.
Według Jana Bondara, rzecznika Głównego Inspektora Sanitarnego, już widać pierwsze oznaki napływu choroby do Polski. Choć w styczniu było mniej przypadków niż w analogicznym okresie rok temu, to w lutym może być ich o wiele więcej. Wciąż bowiem mało osób szczepi się przeciwko grypie. W ostatnim sezonie epidemicznym było to tylko 3,9 proc. populacji. Najwyższy stan zaszczepienia odnotowano w grupie osób w wieku powyżej 65 lat - 14,2 proc., co jest związane z darmowymi zabiegami organizowanymi przez samorządy.