W najnowszym numerze tygodnika Sieci Marek Budzisz przybliża czytelnikom, jak wygląda sytuacja w Europie związana ze wzrostem zachorowań na COVID-19. W wielu krajach trwa debata nad wprowadzeniem nowych restrykcji, jednak napotykają one na duży społeczny sprzeciw.
Ludzie, a przynajmniej spora ich część, nie mają zamiaru stosować się do narzucanych im ograniczeń, o cierpliwym, a nawet stoickim znoszeniu niedogodności możemy zapomnieć. Obecnie informacje o przywróceniu niedogodności związanych z pandemią społeczeństwa przyjmują z niechęcią, zniecierpliwieniem, czasami ze złością. Zmienił się społeczny klimat, a to oznacza, że stare metody stosowane przez rządy wiosną są dziś nie do powtórzenia — pisze Budzisz.
Protesty odbywały się w Izraelu i Hiszpani. Rząd w Madrycie postanowił wprowadzić regulacje w konkretnych regionach i dzielnicach.
Ale i to wywołało niezadowolenie mieszkańców, którzy wylegli na ulice, argumentując, że ograniczenia nie mają nic wspólnego z walką z powracającą epidemią, za to wiele z rasizmem i prawicowym ekstremizmem. Chodzi o to, że Madryt rządzony jest przez koalicję opozycyjnych partii prawicowych z Partido Popular na czele, a Isabel Ayuso, przedstawicielka lokalnych władz, niefortunnie powiedziała publicznie, że notowany wzrost infekcji związany jest ze stylem życia społeczności lokalnych, złożonych w większości z emigrantów w tych częściach miasta, w których życie toczy się po prostu na ulicy — czytamy.