Czwarta fala pandemii koronawirusa w Polsce wzbiera z każdym dniem coraz bardziej. Mimo to wiele osób wciąż nie wierzy w istnienie śmiertelnego zagrożenia, jakim jest COVID-19. Do szpitala w Bolesławcu na Dolnym Śląsku trafiła pacjentka zakażona koronawirusem. Wszyscy sądzili, że jest zaszczepiona. Dopiero gdy zaczęła mieć problemy z oddychaniem, przyznała się, że jej certyfikat jest fałszywy - informuje Fakt.
Około 50-letnia kobieta do bolesławieckiej placówki trafiła w połowie października. W systemie Elektronicznej Weryfikacji Uprawnień Świadczeniobiorców widniała jako osoba w pełni zaszczepiona. Oszustwo prawie ją zabiło.
Fałszywy certyfikat szczepienia na COVID-19
Jak podaje TVN24, lekarze określali stan pacjentki określali jako "średniociężki". Zazwyczaj w takich przypadkach po kilku dniach pobytu w szpitalu następuje poprawa. Tym razem było jednak inaczej.
- Po dwóch, trzech dniach stan pacjentki się pogorszył. Wymagała maski z tlenem. W kolejnych dniach wykonaliśmy tomografię klatki piersiowej. Kobieta wymagała dodatkowego wsparcia, zastosowano nieinwazyjną wentylację - mówi Justyna Straszak-Trzeciak, kierownik oddziału neurologicznego w szpitalu w Bolesławcu.
Ciągłe pogarszanie się stanu pacjentki zdziwiło lekarzy. - Poinformowaliśmy rodzinę, że nie wiemy, dlaczego tak się dzieje. Wtedy pacjentka przyznała, że nie jest zaszczepiona. Nie powiedziała nic więcej, nie była w stanie - relacjonuje w TVN24 przedstawicielka szpitala.
Kłamstwo prawie ją zabiło
Chora spędziła w bolesławieckiej placówce około 10 dni. Potem rodzina zdecydowała się przenieść ją do Dolnośląskiego Centrum Chorób Płuc przy ulicy Grabiszyńskiej we Wrocławiu.
Rzecznik Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego zarządzającego szpitalem twierdzi, że "według jego wiedzy pacjentka po hospitalizacji została wypisana". Nie wiadomo jakie spustoszenia wyrządziła w jej organizmie choroba.
Jakim cudem kobieta mimo braku szczepienia przeciwko COVID-19 widniała w systemie jako zaszczepiona? Zdaniem dyrektora szpitala w Bolesławcu, skorzystała z jednego z ogłoszeń, od których roi się w internecie.
Mogła kupić zaświadczenie w sieci lub bezpośrednio u skorumpowanego pracownika punktu szczepień. To oszustwo mogło ją jednak kosztować życie, które miałaby na sumieniu osoba sprzedająca fałszywe certyfikaty.