To ma być strategia "smart", czyli nowy sposób poradzenia sobie z koronawirusem. Resort wprowadza duże zmiany i planuje zakup szybkich testów. Ekspert już dziś wytyka błędy: "Tracimy cenny czas, którego nie mamy".
Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało sporo zmian i to nie tylko w podejściu do koronawirusa. Nowa strategia ma objąć cztery obszary. Pierwszy dotyczy zasobów infrastrukturalnych i ludzkich. Powstaną trzy poziomy szpitalnictwa, a lekarze rodzinni dostają nowe kompetencje.
Zmieni się także podejście do testowania pacjentów. Jak zakłada ministerstwo należy skupić się na pacjentach objawowych oraz pacjentach z grup ryzyka. Resort ma także zamiar wprowadzić szybkie testy antygenowe.
Kolejnym elementem strategii mają być szczepienia przeciwko grypie oraz odpowiedzialność społeczna za zapobieganie rozprzestrzeniania się epidemii.
O opinie na temat wprowadzanych zmian portal wp.pl zapytał mikrobiologa dr Tomasza Ozorowskiego. - To, na co należy zwrócić uwagę, to ilość zakupionych szczepionek na grypę - stwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską. Według Ozorowskiego 2 mln szczepionek, które planuje zakupić polski rząd, to będzie zdecydowanie na mało.
Analizując obecną sytuację, ekspert jest zdania, że "bum" na szczepienia przeciwko grypie będzie dużo większy niż się zakłada.
- Najważniejsze będzie szybkie diagnozowanie chorych, dlatego słuszną decyzją jest upowszechnienie punktów testowania. Niepokojące jest jednak coś innego - uważa Ozorowski. Odniósł się do nowych kompetencji lekarzy rodzinnych. - Generalnie to jest bardzo słuszny kierunek, by lekarze rodzinni zlecali badanie w stronę koronawirusa. Martwi mnie jednak, że lekarz po pierwszym kontakcie z pacjentem musi czekać trzy dni, by zlecić zrobienie takiego testu, jeśli objawy nie ustąpią. Żaden lekarz nie jest w stanie odróżnić koronawirusa od innych chorób, z którymi możemy mieć do czynienia - przekonuje Ozorowski.
- W tej sytuacji tracimy bardzo cenny czas, którego przecież nie mamy - dodaje. Podaje także przykład krajów, które cały czas są w zielonej strefie i dobrze radzą sobie z pandemią koronawirusa. Jego zdaniem kluczowe znaczenie ma dostęp i szybkość kierowania na testy. - Tam każdy, kto podejrzewa u siebie zakażenie, może podejść do punktu i zrobić test lub zadzwonić na infolinię i być na taki test skierowanym - mówi.
Odnosząc się do planów zakupu przez rząd szybkich testów na koronawirusa, ekspert przyznaje, że to kompletna rewolucja. - Do tej pory bazowaliśmy na testach genetycznych. Zakup szybkich testów, których wynik jest w ciągu 15 minut, może bardzo nam pomóc - uważa.
Zwraca jednak uwagę, że tzw. szybkie testy byłyby dobre w takich miejscach jak szkoły lub duże zakłady pracy, a nie na SOR-ach, gdzie przede wszystkim mają trafić. Dodał także, że takie testy są niezwykle tanie i jeśli okażą się skuteczne, w dalszej przyszłości pewnie będą dostępne dla każdego.
- Brakuje mi informacji, kto stoi za pomysłami resortu zdrowia - mówi WP dr Tomasz Ozorowski. Jego obawy budzi, że mogą to być 2 lub 3 osoby, a powinien być sztab ekspertów, podobnie jak w krajach zachodnich. - Dwie, trzy osoby to zdecydowanie za mało - stwierdził.
- Podział na trzy poziomy szpitalnictwa wydaje się pomysłem logicznym, choć najważniejsze to sprostać szalonym niedoborom kadrowym - podkreślił w rozmowie z WP mikrobiolog dr Tomasz Ozorowski.