Czy choroba, która zabija koty, może przenieść się na człowieka? Wirusolog prof. Krzysztof Pyrć apeluje o zachowanie szczególnej ostrożności. W sprawie wirusa H5N1 reagują też służby. - Na razie nie ma komunikatów i zaleceń, ponieważ musimy mieć 100 proc. pewności - przekazuje Główny Inspektorat Sanitarny, ale uspokaja: "ludzie są bezpieczni".
Od połowy czerwca właściciele kotów, weterynarze, hodowcy i pracownicy schronisk udostępniają w mediach społecznościowych ostrzeżenia o tajemniczej chorobie kotów. W poniedziałek, 26 czerwca, Główny Inspektorat Weterynarii wydał komunikat w sprawie zakażeń u domowych zwierząt.
"Do 26 czerwca do godz. 11:00 przebadano 11 próbek w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym w Puławach, z czego dziewięć dało wynik dodatni w kierunku grypy H5N1" - poinformowano.
Mówimy o kilkudziesięciu kotach w skali kraju, a wszystko jest pod kontrolą inspekcji. My z naszej strony monitorujemy sytuację i sprawdzaliśmy w uproszczonych wywiadach epidemiologicznych, czy właściciele zarażonych kotów mają jakieś objawy. Do tej pory nie stwierdziliśmy niczego niepokojącego. Ludzie są bezpieczni - przekazuje rzecznik GIS, Szymon Cienki.
Jak dodaje, "w historii były bodajże tylko cztery przypadki, kiedy H5N1 przeniosło się ze zwierzaka na człowieka". Obecnie w PIW w Puławach trwają badania próbek, które zostały pobrane od kotów.
Najprawdopodobniej przenoszenia przypadków z kotów na ludzi nie będzie. Nie zidentyfikowano też zarażenia na ptakach. Na razie nie ma z naszej strony komunikatów i zaleceń, ponieważ musimy mieć 100 procent pewności po badaniach. Z deklaracji wynika, że wyniki będą do końca tygodnia - mówi nam rzecznik GIS.
Z kolei wirusolog prof. Krzysztof Pyrć, który jest posiadaczem kotów, zaleca, aby wprowadzić pewne środki ostrożności.
Transfer wirusa grypy H5N1 pomiędzy ssakami jest mało efektywny i może odbyć się na stosunkowo niewielkiej odległości. W efekcie mamy małą szansę, że się zakazimy, ale warto podjąć działania, żeby to ryzyko jeszcze bardziej zminimalizować. Mówimy tutaj o najprostszych rzeczach, takich jak mycie rąk po kontakcie ze zwierzęciem, czy niecałowanie po pyszczku - wymienia prof. Pyrć.
Jak dodaje wirusolog, duży przełom nastąpi, gdy inspekcja weterynaryjna ustali, w jaki sposób wirus się przenosi.
Nie wiemy, jaką ścieżką wirus dostał się do zwierząt. W przypadku kotów wychodzących możliwe jest, że do transmisji dochodzi bezpośrednio od ptaków. Doniesienia o występowaniu zakażeń również u zwierząt niewychodzących sugerują, że istnieje również inna ścieżka - pośrednia, taka jak kontakt z odchodami, piórami ptaków na balkonie albo z tymi, które przenosimy na butach. Nie można wykluczyć również, że wirus mógł znajdować się w karmie, a w tym przypadku obstawiałbym karmę świeżą, a nie puszkową czy suchą - mówi wirusolog.
Jak przekazuje Główny Lekarz Weterynarii, właściciele oraz hodowcy kotów powinni: utrzymywać koty w domu, a ewentualne wypuszczenie kota na balkon lub taras powinno zostać poprzedzone myciem podłoża, z użyciem standardowych środków czyszczących; zapobiegać kontaktom kotów z dzikimi zwierzętami (również z ptakami); zapobiegać kontaktom kotów z obuwiem używanym na zewnątrz; karmić koty pożywieniem pochodzącym z zaufanych źródeł; myć ręce po kontakcie ze zwierzętami; pamiętać o zachowaniu standardowych zasad higieny po powrocie z zewnątrz.
Czy choroba może przenieść się na inne zwierzęta domowe, na przykład psy? Wirusolog odpowiada, że "były przypadki, gdy zwierzęta były obok siebie i nie doszło do zakażenia".
Natomiast literatura mówi, że do takiego transferu u kotów potencjalnie może dojść. Ja bym to traktował w tym momencie jak każdą inną chorobę zakaźną i zachowywał podstawowe środki ostrożności. Warto przypomnieć, że w historii zdarzały się transmisje H5N1 pomiędzy ssakami - jesienią zeszłego roku odnotowano liczne zakażenia na farmie norek. Warunkiem jednak był bardzo bliski kontakt - wskazuje prof. Pyrć.
I podkreśla, że raporty dotyczące H5N1 u kotów pojawiały się już w 2006 roku.
- Na ten moment nie można jednoznacznie określić ryzyka transmisji wirusa od kota do człowieka. Jednak sama choroba spowodowana wirusem H5N1 jest zagrożeniem dla ludzi - podsumowuje wirusolog.